recycling art

  Podróże kształcą...

...kształcą i wzbogacają nas o masę papierowych pamiątek w postaci biletów. Ja, jako osoba nieco sentymentalna, nie mogę opanować się przed zbieractwem. Kolekcjonuję całą masę różnych przedmiotów. Największą słabość czuję do guzików, jednakże nie mogę się również oprzeć wszelkiej maści biletom, bilecikom. Być może, zupełnie nie świadomie, boję się, że któregoś dnia - zapomnę...
...zbieram więc zarówno bilety z podróży dalekich: lotnicze, pociągowe, autobusowe, te z koncertów, kina, muzeów, jak i również te codzienne, zwykłe - tramwajowe <z tymi mam największy kłopot, ponieważ  przybywają w zastraszającym tempie>.
Kiedy kończą mi się pomysły gdzie i jak mogę je przechowywać, zaczynam się zastanawiać - Co z nimi zrobić? Nie mogę ot tak, nagle wyrzucić tych wszystkich, skrzętnie, niekiedy przez lata całe przechowywanych - papierowych skarbów...
Wówczas przychodzi do mnie zawsze ta sama myśl - Czemu nie zmienić ich w sztukę? Nie nadać nowego kształtu, znaczenia?
Znów siadam więc na podłodze, biorę klej, ołówek i nożyczki, dodam jeszcze parę starych gazet - zabieram się do pracy - tak oto daję nowe życie papierowym świadkom mojego Tu, lecz już nie Teraz.





Zdjęcia: Tadeusz Trociński
Model: Alicja B., Joanna K.-S.



"Żółta ciżemka"


Każdy czas jest dobry do tego, by stworzyć coś nowego - np. domowe buciki ze starej kurtki mamy i paru zachomikowanych guzików. Dlatego też nikogo nie powinien dziwić fakt, iż te żółte ciżemki, które obecnie pełnią rolę zimowych kapci mojej siostry, uszyłam w parę letnich wieczorów;)






Portfelowa historia


Czasami przychodzą mi do głowy różne dziwne pomysły - kiedy byłam duużo młodsza lubiłam ćwiartować moje spódnice, kurtki i płaszcze moich rodziców, a następnie szyć z nich portfele. Powstał wówczas m. in. milion skórzanych portfeli klejonych "Butaprenem", którymi obdarowywałam niemalże każdego - oczywiście portfele rozlatywały się na części pierwsze już w pierwszym tygodniu użytkowania;) Jedyną wszytą częścią był zamek w kieszonce na monety.
Prócz tych klejonych, na specjalne zamówienia moich bliskich, niektóre skórzane egzemplarze zszywałam kolorowymi nitkami, czasem nawet haftując je tu i ówdzie. Wyjątkiem były te portmonetki, które wykrawałam z różnych tkanin - tu klejenie zupełnie nie zdawało egzaminu. Trzeba było je szyć, nie stanowiło to jednak dla mnie przeszkody - wszystkie produkowałam z ogromną pasją i zadowoleniem.
Po latach odnalazłam parę z nich, naprawiłam i znów rozdałam lub też zaczęłam używać sama. Piękne pamiątki.
























Gdzieś, kiedyś, po drodze wykonane - inne torebki


1. W prezencie dla taty. <pierwsza i ostatnia torba męska, jaką kiedykolwiek uszyłam>
2. Z nudów <tak naprawdę nie wiem co to znaczy "nuda", ale ja określam tym mianem stan, w którym wiem, że coś bym chciała zrobić, ale nie do końca wiem co - takie stany nie trwają u mnie nazbyt długo... bo kiedy w moje ręce wpadnie wytłaczanka po jajkach - tak jajkach - wówczas wszystko się rozjaśnia i zaczynam wiedzieć>
3. Z resztek - coś trzeba było z nimi zrobić, w końcu gdzie to wszystko trzymać? 
:)














Sztuka wiązania krawata


Czasem przechadzam się po sklepikach z używaną odzieżą - tak zwanych lumpeksach - i buszując wśród raczej nieuporządkowanych stosów ubrań, znajduję ciekawe egzemplarze. Do moich najczęstszych trofeów pochodzących z takich właśnie miejsc należą jedwabne krawaty. 
Nie noszę krawatów. Nigdy nie nosiłam. 
Nigdy, dopóki nie wymyśliłam jak je nosić. 
Przerzucam miliony krawatów z mojej kolekcji, by odnaleźć dwie pasujące do siebie sztuki. Oto co z nich wykonam:











Pin It Print Friendly and PDF

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszelkie komentarze oraz wsparcie! /Thank you for all your comments and support!/ Vielen Dank für Eure Kommentare und Unterstützung!